Rodzaj państwowości

Już w pierwszych słowach Wilk informuje nas, z jakim rodzajem pisarstwa będziemy mieć do czynienia, lojalnie uprzedza, że krąg jego zainteresowań omija ludzkie skupiska i wyświechtane frazy, (…) unika miejsc zbiorowych kultów i masowej rozrywki, (…) nie znosi świateł wielkiego świata (W s. 5 – 6). Przy wyborze trop istotny staje się ich aspekt metafizyczny: jedne drogi wiodą w głąb wyspy, drugie
w głąb czasu; niektóre plotą się brzegiem morza, (…) inne tną na przełaj błota, lub czyjąś pamięć (WN s. 37), wszystkie zaś rozdzielają się i łączą jak opowieść
o rozwidlających się ścieżkach (WN s. 47), prowadząc do odkrycia pozazmysłowych przejawów północnego świata.
Tropa Wilka często prowadzi go na bezludzie, gdzie się można spotkać z samym sobą raczej, niż z kimś innym, to do wymarłej wsi karelskiej (…), to na stronice dawno nieczytanych książek (W s. 6). Tropy te można czytać bez końca, można nimi błądzić, szukać prawdy (gdzież ona? – pyta Wilk), spacerować, mędrkować, zbierać zioła, kamienie lub witki brzozowe do bani. Można tez modlić się (…) albo zgubić się
w poplątaniu ścieżek i jezior, w zamotaniu czasu teraźniejszego przeszłego i obecnego, w odbiciach, w echach, w echolaliach (WN s. 38).
Wilk stara się uporządkować swoje wędrówki po Archipelagu, by ułatwić czytelnikowi poruszanie się po świecie przez niego „pisanym”. Do tego celu wybrał formy najbardziej pojemne – zapiski, a następnie dziennik, bo jak zauważa
w zdaniu otwierającym trzecią część Wołoki: dziennik ma wiele wspólnego z tropą
(W s. 141). Jedną z cech, która je łączy, jest „dotrwanie do końca, do momentu, gdy naprawdę nie można już utrzymać pióra w ręce” (W s. 141). Dziennik, podobnie jak tropa, nie stanowi z góry założonej konstrukcji, a o jego układzie decyduje nie zamiar kompozycyjny, a bieg wypadków, które autor utrwala. Pisanie pojmuje Wilk jako rzeczywistość rozciągniętą między samotnością a życiowym doświadczeniem, tropa zaś nierozerwalnie związana jest z odosobnieniem: cechą tropy jest samotność – twierdzi autor. Pisanie wymaga więc wyizolowania, zamknięcia się na świat zewnętrzny, deptania własną ścieżką – bo tylko w ten sposób można wydobyć z siebie i z otaczającej rzeczywistości prawdę. Pisząc, zamykam się w sobie – mówi Wilk – coraz głębiej
i głębiej… świat zewnętrzny przestaje mnie zajmować, ludzie – frapować (W s. 14).
W tej deklaracji można doszukać się dość dyskusyjnej tezy, iż – żeby cokolwiek zapisać, najpierw trzeba coś przeżyć, co tłumaczyłoby, zasadność nazywania przez autora swojej techniki pisarskiej tropą. Wilk, wzorując się na Szałamowie, twierdzi, że chodząc na co dzień własną drogą można nie tylko podziwiać przyrodę, ale również wiersz wychodzić, dostosowując miarę kroku do rytmu języka (W s.141). Lecz, gdy na czyimś szlaku znajdzie się odcisk cudzego buta – wiersze przestają wychodzić i tropa jest bezpowrotnie stracona (W s 141). Dlatego też Wilk swoje włóczęgi utrwala
w dwojaki sposób: przemierzając krok za krokiem sołowiecką przestrzeń, a także –
a może przede wszystkim – wydeptując ją w słowach. W ten sposób zyskuje pewność, że jego tropa pozostanie jego własną, żaden ślad cudzego buta jej nie skazi, a on sam zapisze wszystko, co dane było mu przeżyć, doświadczyć. I w tym sensie Wilk bardziej wierzy w to, co zostało zapisane niż w to, co przyjęto nazywać „obiektywną rzeczywistością”. Bowiem świat nie został nam dany raz, kiedyś, ale wciąż nieprzerwanie staje się w naszej obecności (WN s. 211) – twierdzi pisarz. Przeszłość,
z biegiem czasu obumiera, jak nasza pamięć, albo jeszcze wcześniej, a miejsce,
w którym byliśmy przedwczoraj, przestaje istnieć tak samo, jak nie istnieją dla nas miejsca, w których nigdy nie będziemy (…) one są realne tylko tu i teraz, kiedy właśnie idziemy (WN s. 211). Z tej oczywistej przyczyny tropa utrwalona w słowach jest bardziej realna, nie tylko dla samego autora, ale i dla czytelnika – do momentu, gdy ten ostatni sam nie uda się w podróż, ale wtedy będzie już wydeptywał własną ścieżkę.
Wilk w swoich książkach kieruje się zasadą Wittgensteina, który twierdzi, że
„o tym, o czym można powiedzieć – należy mówić jasno. O tym, o czym powiedzieć nie sposób, lepiej pomilczeć” . Dlatego też opowieści Wilka o Rosji mają charakter rozprawy, w której historia przeplata się ze współczesnością. Pisarz oprowadza czytelnika po Wyspach Sołowieckich, przeprowadza przez świat pierwszych kolonizatorów Północy, szesnastowiecznym szlakiem angielskich kupców, przez Rosję Piotra I, wreszcie przez trud budowniczych Biełomorkanału, do Jercewa, Miedgory, nad Jezioro Oneskie. A wszystko to jakby od niechcenia, językiem prostym, lapidarnym, zbliżonym do potocznego, ale bardzo ekspresywnym, niekiedy dosadnym. Nie stroni on od ruskiej bladzi i mata (przekleństwa), co sprawia, że opowieść staje się bardzo sugestywna, wciąga nas w osobliwą dal Północy. Wystarczy więc usiąść na przyzbie domu – twierdzi pisarz – plecami się oprzeć o drewnianą ścianę, rozgrzaną wiosennym słońcem, myśli puścić, niechaj same się marszczą, i patrzeć, i słuchać
i milczeć… (WN s. 17). Tu, w ciszy poranków, gdy świat staje się na jego oczach, Wilk słowami znaczy swoją tropę.

Comments Closed

Comments for this post are now closed.