Byron

Narrator szuka bohatera i wybiera Don Juana, ponieważ jest zawsze modny [następuje długa wyliczanka bohaterów, których sława szybko przeminęła, gdyż nie zajęli się nimi poeci]. Byron mógłby zacząć opowieść in medias res – od jakiejś sceny z kochanką, bo to takie modne ostatnio, lecz woli zacząć od początku. Don Juan urodził się w Sevilii – mieście cudu, pomarańcz i urodziwych kobiet. Jego ojcem był Don Jose, czystej krwi Got i baron. Matka to Doña Ineza – bardzo uczona niewiasta [znała pół alfabetu greckiego, hebrajski i angielski na tyle, że uważała iż mają podobny akcent itd.] – pochwała uczonej matuli ciągnie się na wiele wierszy. Don Jose był natomiast nieuczony i czasem podpadał żonie, a wtedy ta biła go trzonkiem wachlarza . Pojawia się dygresja, że „uczona” i kłótliwa żona to największa rozpacz mężczyzny i dlatego Byron nie ma żony. Próbował godzić skłóconych małżonków, ale ci najwyraźniej nie chcieli się pogodzić i gdy Byron przychodził do nich, udawali, że nie ma ich w domu, a pewnego razu mały Don Juan wylał mu pomyje na głowę. Małżonkowie w jednym byli zgodni – w rozpieszczeniu syna. Swoje kłopoty małżeńskie ukrywali oczywiście przed światem [taka dulszczyzna]. Doña Inez postanowiła dowieść, że jej mąż jest chory umysłowo [tak samo zrobiła Lady Byron!!]. Potem była prawdziwym aniołem i mężnie znosiła chorobę męża. Zapowiadał się ciekawy proces, ale Don Jose wszystko popsuł – wziął se chłop i umarł  . Biedaczysko nie był złym człowiekiem – trochę rozpustny [miał 2 kochanki], źle wychowany, ale poza tym – do rany przyłóż . Doña Inez postanawia zrobić z syna wzór kawalera. Wychowanie ma opierać się na moralności, trzeba ocenzurować literaturę – żadnej mitologii, bo tam zbytek w miłości i to bez majtek!! Wergiliusz był homo, a Lukrecjusz ateistą itp.  Nawet św. Augustyn był na cenzurowanym, choć jego wyznania były ulubioną lekturą Juana. Młodzieniec był coraz bardziej apatyczny, ale
w oczach matki był przystojnym i mądrym. Byron inaczej wychowywałby swojego syna. Wśród przyjaciół matki była piękna Doña Julia
o czarnych mauretańskich oczach [Hiszpanie mają w pogardzie takie mieszanki – znacz to, że jakiś szlachcic skalał krew z niewierną] „Miała wdzięk, 50- letniego męża Don Alonsa, lat dwadzieścia i trzy”. Narrator snuje dywagacje, ze lepiej w tym wieku mieć dwóch mężów po 25 lat niż jednego 50 – latka… święta racja!!!   Mąż jest ogólnie zazdrosny o Julię, ale siedzi cicho. Don Juan ma już wtedy 16 lat → wiadomo „były westchnienia głębne, bo tłumione Słodka w ukradzionych spojrzeniach nieśmiałość”. Julia postanawia bronić się przed namiętnością, prosi Matkę Bożą o pomoc. Najpierw postanawia unikać Don Juana, ale potem dochodzi do wniosku, że większą dzielność wykaże, gdy będzie go często widywać, a nie da po sobie poznać, jakie namiętności nią targają. Zaczyna nawet rozmyślać, co by się stało, gdyby tak mąż nagle umarł. Don Juan fizycznie ma się coraz gorzej, lecz zupełnie nie rozumie, co się z nim dzieje – staje się milczący i ponury. Rozmyśla o problemach egzystencjalnych, włóczy się po lasach, łąkach i innych romantycznych miejscach. Byron dziwi się, że Doña Ineza nie zauważyła problemów syna, może nie chciała widzieć, bo pragnęła, by Don Alonso dostrzegł, że jego żona nie jest cnotliwa [Don Alonso dawno temu był adoratorem Doñy Inezy – i tak się tworzy telenowela ]. 6 czerwca Juan i Julia, księżyc świecił… Julia rozmyślała o swoim 50 – letnim mężu [Byron twierdzi, że liczba 50 nie wróży niczego dobrego w życiu] i tak się bidulka zamyśliła, ze nawet nie spostrzegła, że kładzie swoją łapkę w łapkę Juana. Potem mu szepnęła „Nie pozwolę”, ale świecił księżyc i te sprawy …  [Byron czyni uwagi o miłości i rozkoszy, a także o swoich corocznych wiosennych postanowieniach poprawy, ale jak dotąd nie udaje się mu być westalką ]. Narrator, jak zapowiada ignoruje na chwilę Arystotelesa i każe nam sobie wyobrazić, że jest listopad. Następuje dygresja o tym, co w życiu jest słodkie [od ptaszków budzących cię co rano, po otrzymanie spadku]. Jednak dochodzi do wniosku, ze najsłodsza jest pierwsza miłość. Kolejna dygresja: człowiek jest dziwnym zwierzęciem, które lubi się popisywać swoją wiedzą np. poprzez stawianie gilotyn, pieczenie bułek z ziemniaków, ograniczaniu nadmiaru ludności – w tym celują Anglicy; mamy patenty na zabijanie ciał i zbawianie dusz i jesteśmy super – szkoda, że rozkosz uważamy za grzech. I tak śmierć wszystko przerywa, a co następuje po niej, tego Byron już nie wie – więc niech czytelnik idzie spać a Byron wraca do swej powieści …Jest więc listopadowa noc – do domu Doñy Julii wraca zazdrosny mąż – oczywiście nieco wcześniej niż pierwotnie zamierzał – i wchodzi do komnaty Julii, a razem z nim służba i gromada innych mężów [mężowie jak wiadomo są cięci na niewierne żony, zwłaszcza cudze ]. Do łóżka Julii zdążyła wskoczyć służąca Antonia. Julia jest przerażona, każe mężowi szukać domniemanego kochanka. Wszyscy [oprócz kobiet, które siedzą w łóżku] zaczynają szukać, lecz nic nie znajdują. Julia grozi, że poroni, wylicza licznych wielbicieli [m.in. muzyk, hrabia, książę Rosji], których przegnała – taka była wierna! Mąż się zawstydza, Antonia krzyczy, ze Julia się rozchorowała od tych posądzeń o zdradę. Don Alonso w końcu wychodzi,
a z łóżka wyskakuje Don Juan, który cały czas był schowany pod kołdrą. Antonia w porę każe mu schować się w alkowie, bo nagle wraca mąż – niby przeprosić Julię… Ta ma ochotę mu dać do zrozumienia, że wie o jego romansie z Inezą, ale nie chce ranić Juana, który mógłby to usłyszeć. Poza tym Alonso nie domyśla się, ze kochankiem Julii jest Juan [w końcu to 16 – letnie dziecię ], więc lepiej milczeć i być pełna „taktu” [takt wg Byrona to „mówić, aby nie wymienić faktu”]. Kobiety ogólnie kłamią, a jeśli nie starcza im pomysłu to płaczą  alei tak nie można się im oprzeć… Alonso był już całkiem skruszony, gdy wtem … potyka się o parę trzewików – męskich!  Wybiega po miecz. Julia wpada do alkowy, by ostrzec Juana, lecz wpada Alonso – w szlafroku! Gaśnie światło, w bitewnym zamieszaniu udaje się Juanowi uciec, [choć jest nagi ]. Tu Byron mógłby właściwie zakończyć pieśń, bo nie ma sensu pisać o rozwodzie. Doña Ineza wysyła syna w podróż do Kadyksu, żeby załagodzić skandal. Julia idzie do klasztoru – pisze smutny list do Juana – że go kochała i za to świat i Bóg nią wzgardzili, że kobieta ma tylko miłość, gdy tymczasem mężczyzna ambicję, sławę itp. Byron zastanawia się, co dalej, tzn. co publiczność każe. Ma już cos niecoś napisane, jest poetą epicznym – jak Homer, nie kłóci się z Arystotelesem [choć słuchają go zarówno wieszczowie jak i błaznowie], ma mitologiczną maszynerię, pisze tylko prawdę [w odróżnieniu od innych epików, którzy tworzą labirynty bajek]. Zastanawia się, czy nie zniżyć się do prozy, grozi, ze wtedy stworzy takie reguły, ze nikt im nie podoła, a jego traktat zatytułowany będzie „Longin o pijaństwie, czyli Poeta królem w rymów państwie” – Byron kpi ze współczesnych krytyków, ceni Pope’a i Hiltona, ale nie Wordswortha, Coleridge’a i Southleya. Utwór jego wcale nie jest niemoralny, bo w 12 księdze pokaże jak kończą się tacy zbrodniarze. Byron wysyła utwór do wydawcy i teraz będzie czekał na recenzje
w gazetach – oczywiście nie zamierza ich kupować, bo gazety są „nieczytalne”. Zresztą już się tak nie przejmuje recenzjami i błahostkami, bo ma już 30 lat i siwieją mu włosy  nie zachwycają go już śliczne dziewice i wdowy – zaczyna nowe życie. Ale że nie sposób tak od razu zrezygnować z wielkich namiętności, postanawia zostać sknerą  „Trzydzieści mam lat – a życie moje już jałowe / Serce spaliłem w żądzy,
w rymach głowę” idea sławy jest bez sensu – człek się pnie, pnie a potem się okazuje, ze na górze nie ma nic… na koniec przytacza fragment
o poezji Southeya, czyli jak pisze „intruzy niepożądane z Southeyowej Muzy”.

Comments Closed

Comments for this post are now closed.